Zawsze uważałem, że najlepszy poradnik, to zbiór wskazówek pisanych przez początkującego, nie koniecznie zaś zapełniane przez mądrego człowieka annały, które jak na początek, mogą być za mądre. Równocześnie, najlepiej aby początkujący miał już doświadczenie z innymi podobnymi zagadnieniami jednak w danej technologii był początkujący. Taki układ daje duże szanse, że poradnik będzie profesjonalny, pisany prostym językiem i zrozumiały dla maluczkich, którzy oczekują prowadzenia krok po kroku. Mam nadzieję, że moje wpisy o Ruby On Rails 3.1 takie właśnie będą.
Dlaczego?
Mam za sobą już, od jakiegoś czasu,
Rails for Zombies, czytałem o
Ruby On Rails i jeszcze nigdy nie spotkałem się z osobą, która zaczęłaby kurs Railsów od
RVM. Podstawy podstaw - jak na mój gust.
Gdy piszesz jakikolwiek program, aplikację musisz zdecydować się na dwie rzeczy: wersję języka programowania i wersję pozostałych bibliotek, które używasz. U mnie to wygląda tak: zaglądam na stronę języka programowania (w tym przypadku języka
Ruby), zaglądam na stronę biblioteki (w tym przypadku
Railsów) i nakręcam się na napisanie aplikacji w najnowszej wersji, która wprowadza najświeższe udogodnienia, nowości, nowatorskie technologie i wszystko co sprawia, że bycie geekiem jest piękne i pełne wrażeń jak przejażdżka górską kolejką w parku "
Six Flags Great Adventure".
Później przychodzi faza druga, która nazywa się "sprawdźmy co jest na serwerze" i ta przynosi znacznie więcej rozczarowań, niż radości dopóki nie używasz
ArchLinux lub nie jesteś twórcą biblioteki, której właśnie zamierzasz użyć. Wtedy klniesz pod nosem, że "przecież administrator mógł przejść na
sida" i jakbyś tylko miał uprawnienia użytkownika
root!
I tutaj właśnie objawia się piękno
RVM. Pozwala ono bowiem
bez uprawnienia super-użytkownika zainstalować dowolne wersje języka
Ruby, w locie podmieniać interpreter oraz wersje używanych bibliotek, które w wielu różnych kombinacjach mogą koegzystować w wirtualnych środowiskach zwanych
gemsetami. Wszystko bez wychodzenia poza katalog domowy.