Odnośnie poprzedniego wpisu, moim zdaniem świat programistyczny powinien zainwestować więcej uwagi w kierunek jaki obrał chociażby PyPy czy Rubinius. Implementacje języków programowania, które są niezależne od maszyny wirtualnej, z której przyjdzie nam korzystać.
Pewne uniwersalna rodzina dialektów, które możemy wybierać do potrzeb danego zagadnienia nie zastanawiając się czy nasza aplikacja będzie działała na Androidzie, Linuksie, czy MacOS X. To jest moim zdaniem przyszłość.
Jeżeli o maszyny wirtualne chodzi - można zaobserwować ciekawe zjawisko. Pewien szczególny rodzaj maszyny wirtualnej, dostępnej wszędzie wytworzył się "przypadkiem". O dziwo jest nią przeglądarka internetowa. Połączony z tym rozwój takich standardów jak HTML5, CSS3 i projektów z nimi powiązanymi, problemy z technologią Flash na platformach mobilnych sprawiły, że dzisiaj przeglądarka internetowa/sieć jest najczęściej wybieraną platformą do tworzenia oprogramowania. Jeżeli już dziś chcemy napisać oprogramowanie, która za 20 lat będzie działało na kaczuszce do kąpieli naszego dziecka - zaimplementujmy to w JavaScript. Dzięki CoffeeScript, SprouteCore, ExpressJS, NodeJS JavaScript przychodzi pod strzechy. Za nią zaś stoją niewyobrażalnie zoptymalizowane maszyny wirtualne, które są od lat tuningowane i wystawiane do prezentowania swoich możliwości na torze zwanym Internet. Tutaj nie ma miejsca na pozorne rozwiązania - współzawodnictwo jest zacięte, a konkurencja nie śpi.
Może się wydać to nietypowe. Każdy język programowania posiada jedną maszynę wirtualną, stworzoną dla niego - JavaScript posiada ich aż kilka. Gdyby nie CoffeeScript - to z jej ohydną składnią i obleśną semantyką ociekającą toną wtfjs byłaby jak rozprzestrzeniające się na ogromną skalę trucizna. Na szczęście ludzie zaczęli ją oswajać i powoli uczą się ją wykorzystywać do tworzenia leków, znaleźli już wiele ciekawych zastosować.
Rodzi się pytanie - czy i jak JavaScript będzie można sprzedać? Język programowania, wykorzystywany do tej pory "dla bajeru", przez domorosłych informatyków, używany do pisania małych fragmentów, wstawek kodu staje się kompletnym rozwiązaniem z armią, przez lata optymalizowanych w wyścigu "zbrojeń" maszyn wirtualnych w drugim szeregu.
Język, w którym nie jest znana mi żadna metoda dająca zaczepienie oprogramowaniu "closed-source", gdzie jedyną metodą "chronienia" kodu jest jedynie jego zaciemnianie. Czyżby polimorfizm znany z pierwszych lat tworzenia wirusów? Zobaczymy.